Dla niektórych już sama nazwa będzie dziwna, nie mówiąc o przygotowanej potrawie, ale cóż – różne są dziwactwa. Moim jest barszcz śledziowy. Może jest to bardziej chłodnik niż barszcz, ale tak go nazywała Babcia Józia, od której mam ten przepis, więc nazwy nie zmieniam.
Składniki: - filety śledziowe a’la matias (400g już bez zalewy)
- gęsta śmietana 18%
- 1 – 2 cebule
- 2 – 3 liście laurowe
- kilka ziaren ziela angielskiego
- 1 łyżka cukru
- czarny pieprz grubo mielony
- 4 – 5 łyżek octu (można go zastąpić sokiem z cytryny, limionki, octem winnym - w oryginale jest ocet spirytusowy)
- ok. ½ litra wody
W garnku zagotowujemy ½ litra wody z octem, liśćmi laurowymi, zielem angielskim, pieprzem i cukrem. Cebulę kroimy cienko w półtalarki. Gdy woda z przyprawami się zagotuje odstawiamy garnek z kuchenki, dodajemy pokrojoną cebulę i odstawiamy do całkowitego ostudzenia. Filety płuczemy ze słonej zalewy, kroimy na ok. 1 cm paski i zalewamy zimną zalewą octową. Odstawiamy na ok. 3 godziny. Zalewę octową odlewamy do miski, dodajemy do niej śmietanę – mieszamy. Jeżeli zachodzi potrzeba doprawiamy cukrem i pieprzem. Smak ma być zrównoważony – słono-słodko-kwaśny. Dodajemy odłożone śledzie z cebulą – mieszamy. Gotowy barszcz śledziowy chłodzimy w lodówce. Podajemy z ziemniakami „w mundurkach”, albo tak jak ja podałam – z ziemniakami pieczonymi po szwedzku.
IMG_4991-2_zmiana-rozmiaru_zmiana rozmiaru.jpg